Zanim była „Solidarność” cz. III

WZZ i Lubelski Lipiec

W poprzedniej odsłonie cyklu przedstawione zostało powstanie KOR i ROPCiO oraz ich znaczenie dla genezy NSZZ „Solidarność”. Kolejnymi etapami na tej drodze były: powstanie Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża oraz Lubelski Lipiec 1980.

I. WZZ

Osoby zaangażowane w działalność KOR i ROPCiO pomimo prześladowań nie zaprzestały swej aktywności. Ba, można nawet powiedzieć, że wzmogło to ich zaangażowanie. Ferment w środowiskach opozycyjnych był tak silny, iż wciąż powstawały nowe mniej lub bardziej efemeryczne grupki.
Do najważniejszego jednak wydarzenia doszło 29 kwietnia 1978 r., kiedy to w Gdańsku powstał Komitet Założycielski Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, dając początek robotniczemu oddolnemu ruchowi, który następnie rozpoczął strajk w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 r.

Wśród  założycieli WZZ Wybrzeża należy wymienić m.in. Krzysztofa Wyszkowskiego, Bogdana Borusewicza, Andrzeja Gwiazdę, Joannę Dudę-Gwiazdę, Bogdana Lisa, Annę Walentynowicz, Lecha Wałęsę. Jak widać, był to prawdziwy miks osób, których drogi polityczne potem kompletnie się rozeszły, a nawet do dziś stoją na odmiennych, a nawet wrogich pozycjach. Dlatego też o WZZ piszemy krótko, unikając ocen i zbytecznych komentarzy.
W deklaracji Komitetu Założycielskiego Wolnych
Związków Zawodowych Wybrzeża z 29 kwietnia 1978 r., podpisanej przez Andrzeja Gwiazdę, Krzysztofa Wyszkowskiego i Antoniego Sokołowskiego, stwierdzano m.in.: „Celem Wolnych Związków Zawodowych jest organizacja obrony interesów ekonomicznych, prawnych i humanitarnych pracowników. WZZ deklarują swą pomoc i opiekę wszystkim pracownikom bez różnicy przekonań czy kwalifikacji. (…) Identyfikując się z założycielami pisma „Robotnik”, w nim oraz we własnych wydawnictwach informować będziemy o naszej pracy. Wzywamy wszystkich pracowników, robotników, inżynierów i urzędników do tworzenia niezależnych przedstawicielstw pracowniczych. Droga do celu prowadzić może również poprzez wprowadzanie do Rad Zakładowych niezależnych działaczy, którzy reprezentować będą wyborców uczciwie, broniąc ich interesów”.
Autorzy deklaracji pisali, że „społeczeństwo musi wywalczyć sobie prawo do demokratycznego kierowania swoim państwem” i że „autentyczne związki i stowarzyszenia społeczne mogą uratować państwo, bo tylko przez demokratyzację prowadzi droga do scalenia interesów i woli obywateli z interesem i siłą państwa”.
WZZ Wybrzeża, mając wsparcie ze strony Komitetu Obrony Robotników i Ruchu Młodej Polski, zorganizowały udane manifestacje w rocznicę strajków z 1970 r. i rozpoczęły wydawanie własnego pisma - „Robotnik Wybrzeża”.

Niezależne związki zawodowe były inwigilowane przez Służbę Bezpieczeństwa, a ich członkowie wielokrotnie poddawani represjom. Początkowo w skład Komitetu Założycielskiego WZZ weszli: Krzysztof Wyszkowski, Andrzej Gwiazda i Antoni Sokołowski. Nazwiska tego ostatniego nie znajdzie się jednak pod ich opublikowaną w drugim obiegu deklaracją założycielską. Wynikało to z faktu, że Sokołowski uległ presji władz i odciął się od organizacji, której był współzałożycielem. Podobne działania - próby przekupienia podjęto też wobec innych działaczy Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Jak potem informowano w drugoobiegowym piśmie „Robotnik” w zamian za wycofanie się z Komitetu Założycielskiego WZZ zaoferowano „poszczególnym działaczom […] mieszkanie na Przymorzu [dzielnicy Gdańska – GM], paszport do Szwecji i pieniądze”.
Towarzyszyły temu pogróżki i represje (zatrzymania, przeszukania, rozmowy ostrzegawcze). I tak np. Annę Walentynowicz od listopada 1979 r. do kwietnia 1980 r. zatrzymano czterokrotnie. Podjęto również próbę jej kompromitacji – pod koniec 1979 r. przeprowadzono u niej przeszukanie pod pretekstem udziału w kradzieżach zniczy cmentarnych... Z kolei na terenie Stoczni Gdańskiej, gdzie pracowała, rozsiewano plotki o jej rzekomym alkoholizmie.
Jeszcze większą niż w Gdańsku skalę przybrały szykany na Górnym Śląsku, wobec działaczy Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych w Katowicach. W efekcie dwaj jego członkowie – Tadeusz Kicki i Ignacy Pines wycofali się z działalności w WZZ jeszcze w lutym tego roku. Z kolei Władysława Suleckiego udało się – w wyniku nękania zarówno jego (był wielokrotnie zatrzymywany, przesłuchiwany, a nawet pobity) i jego rodziny – nakłonić w marcu 1979 r. do emigracji do Republiki Federalnej Niemiec. Podobnie udało się nakłonić do wyjazdu z kraju przed sierpniem 1980 r. jednego z członków Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych Bronisława Modrzejewskiego.
Kolejny działacz WZZ w Katowicach – Bolesław Cygan - został napadnięty, wywieziony do lasu i pobity przez „nieznanych sprawców”, a Roman Kściuszek był nękany częstymi zatrzymaniami i grzywnami. Jednak osobą poddaną szczególnemu nękaniu był Kazimierz Świtoń pomysłodawca, inicjator i najważniejszy działacz Wolnych Związków Zawodowych, które zostały założone 23 lutego 1978 r. w Katowicach. Został on skazany przez kolegium ds. wykroczeń na 5 tygodni aresztu za nie przedłużenie zezwolenia na posiadanie wiatrówki, napadnięty przez funkcjonariuszy (2 umundurowanych oraz 4 po cywilnemu) i pobity po wyjściu z kościoła, a następnie skazany na rok więzienia i 12 tys. grzywny (przeciętne wynagrodzenie w tym czasie wynosiło nieco ponad 5.3 tys. złotych) za ich rzekome pobicie. Ponadto cofnięto mu koncesję na prowadzenie warsztatu naprawy sprzętu radiowo-telewizyjnego, a także odebrano prawo jazdy. Próbowano go również skompromitować w jego otoczeniu – w prasie pisano o nim, jako o hitlerowskim zbrodniarzu, mimo, że w momencie wybuchu II wojny światowej miał zaledwie 8 lat, próbowano też zrobić z niego człowieka z marginesu społecznego.
WZZ jednak działały nadal, choć w ograniczonym stopniu, to miało jednak okazać się cenne już w połowie 1980 r.

II. Lubelski Lipiec 1980

1 lipca 1980 r. władze PRL wprowadziły podwyżkę cen niektórych gatunków mięsa i wędlin. Początek okresu urlopowego dawał szansę uniknięcia protestów społecznych. Reakcja środowisk pracowniczych była jednak natychmiastowa. W kilku ośrodkach w kraju pojawiły się pojedyncze strajki. Brak represji i zgoda władz na podwyżki płac, zachęcały do strajku kolejne zakłady pracy. Nigdzie jednak lipcowe strajki nie osiągnęły takiej skali, jak na Lubelszczyźnie.
Lipcowe strajki miały spontaniczny charakter, a ich głębszą przyczyną było niezadowolenie z uciążliwości dnia codziennego: pustych półek sklepowych, wielogodzinnego stania w kolejkach, reglamentacji na kartki podstawowych artykułów żywnościowych. W środowiskach robotniczych drzemała jednocześnie gotowość do upomnienia się o sprawy socjalne i pracownicze, stojące w rażącej sprzeczności do głoszonego oficjalnie dobrobytu „robotniczego” państwa.

Strajki Lubelskiego Lipca rozpoczęła 8 lipca 1980 r. Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego w Świdniku. W czwartym dniu protestu podpisano tam pierwsze w dziejach PRL pisemne porozumienie władz komunistycznych ze strajkującymi robotnikami. Dalsze strajki nie wybuchają jednocześnie, ale kolejno przetaczają się przez poszczególne zakłady. W początkowej fazie (do 15 lipca) obejmują one największe przedsiębiorstwa, jak: „Agromet” Lublin, Lubelskie Zakłady Naprawy Samochodów, Fabryka Samochodów Ciężarowych, Zakłady Azotowe „Puławy” czy „Eda” Poniatowa.
W dniach 16 – 19 lipca, sztafetę strajkową przejmuje Węzeł PKP Lublin, poderwany przez lubelską Lokomotywownię. Komunikacyjny paraliż Lublina pogłębił w dniach 17 – 18 lipca strajk kierowców Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. Dodać do tego trzeba strajk transportu handlu wewnętrznego i brak bieżącego zaopatrzenia sklepów. Sytuacja w Lublinie przybrała znamiona strajku powszechnego, choć akcje w poszczególnych zakładach nie były koordynowane.
Do Lublina przybywa delegacja rządowa z wicepremierem Jagielskim, który 31 sierpnia podpisze porozumienia gdańskie. Nie dochodzi jednak do takich negocjacji, jak w Gdańsku. Brak bowiem międzyzakładowego komitetu strajkowego, a środowiska pracownicze Lublina nie były przygotowane do odegrania takiej roli.
Fala protestów na Lubelszczyźnie wygasa 24 lipca. Ich skala wydaje się imponująca. Ponad 150 zakładów pracy i około 50 tysięcy pracowników. Około 1200 wniosków i postulatów. W zdecydowanej większości miały one charakter wewnątrzzakładowy, socjalny i ekonomiczny. Niektóre wykraczały jednak poza ten horyzont. Robotnicy lubelscy „odświeżyli” postulat wolnych sobót, obiecanych przez władze jeszcze w 1971 r. Upomniano się o zrównanie zasiłków rodzinnych z zasiłkami dla milicji. Kolejarze z Lokomotywowni Lublin wywalczyli obietnicę nowych wyborów do Rady Zakładowej. Przeprowadzono je 18 sierpnia 1980 r., gdy trwał już strajk w Stoczni Gdańskiej. Pokojowe rozstrzygnięcie protestów na Lubelszczyźnie przełamało barierę strachu i stało się inspiracją do rozpoczęcia lepiej zorganizowanych i dalej idących strajków na Wybrzeżu.

Komitety strajkowe uaktywniły się ponownie na przełomie sierpnia i września. Na  wzór Gdańska, 10 września 1980 r. powołano w Świdniku regionalny Międzyzakładowy Komitet Założycielski NSZZ, skupiający początkowo 27 zakładów pracy. Komitet przyjął nazwę „Środkowo-Wschodni”, choć nigdy wcześniej takiego określenia wobec Lubelszczyzny nie stosowano. Nazwa przyjęła się jednak na stałe i używana jest przez „Solidarność” do dziś.